Fizjonomika śledcza

Dodano: 2009-02-24

Fizjonomika śledcza  Fizjonomika oznacza umiejętność rozpoznawania właściwości umysłowych i postaw uczuciowych człowieka z wyglądu jego twarzy i całego ciała. Przekonanie o tym, że pomiędzy wyglądem zewnętrznym człowieka, zwłaszcza twarzą, a jego kondycją kulturalną i moralną zachodzi wzajemna więź, towarzyszy ludzkości od pradziejów. Biblijne piętno na czole pierwszego bratobójcy - Kaina jest symbolicznym przykładem szpetoty, niemal stygmatu charakteryzującego człowieka o skłonnościach do podstępnego mordowania innych.

 

Grecki filozof, pisarz, a zarazem prokurator Plutarch doszedł do wniosku, że "piękno ciała jest dziełem duszy, która ciału użycza od siebie pięknego wyglądu", a renesansowy niemiecki poeta i eseista Herman Hesse wiele wieków później optymistycznie przekonywał: "przypatrz się dokładnie jakiemuś człowiekowi, a będziesz o nim wiedział więcej niż on sam".

 

Lombrozowski "zbrodniarz z urodzenia" to człowiek popełniający przestępstwa właśnie z powodu swoich cielesnych anomalii, które łatwo jest spostrzec i ocenić. Najważniejsze spośród nich to: odchylenia w wymiarze i kształcie głowy, asymetria twarzy, wystające kości policzkowe, skośne oczy, nadmiernie duże oczodoły, sterczące duże uszy, cofnięte czoło, wąska skroń i wystający podbródek,a włosy głowy gęste, ciemne i kędzierzawe. Lista tych właściwości jest znacznie dłuższa, poza morfologicznymi obejmuje także właściwości fizjologiczne i dotyczy budowy narządów wewnętrznych, zwłaszcza mózgu [patrz: L. Lernell, Zarys kryminologii ogólne, Wyd. PWN, W-wa 1978 s. 118].

 

Jednak współcześnie panuje na ogół zgoda co do tego, że fizjonomika nie posiada walorów naukowości. Brakuje jej bowiem podstawowo przymiotu naukowości, czyli możliwości weryfikowania twierdzeń. Wszelkie znane badania nie dostarczyły przekonujących dowodów na istnienie trwałych i czytelnych zależności pomiędzy właściwościami osobowości, a wyglądem twarzy czy sylwetką człowieka.

 

Wydaje się niemal pewne, że w wymiarze naukowym, wyglądu twarzy nie da się przełożyć wprost na poziom rozwoju intelektualnego człowieka, posiadanie określonych uzdolnień, właściwości charakteru, popędów czy natężenia i kierunków życia emocjonalnego.

 

Z drugiej jednak strony skłonni jesteśmy uznać za oczywistość, że nasze ciało zdradza emocje i przekazuje o nas mimowolnie wiele informacji, a  z jakiś powodów "ludzie najbardziej ufają twarzy, a najmniej słowom". Teza ta ma obecnie swoje poważne umocowanie naukowe.  Sformułował ją już w 1971 r. A. Mehrabian - prekursor badań naukowych problemów komunikacji niewerbalnej [cyt. za: E. Gruza, Psychologia sądowa dla prawników, Wydawnictwo Lex a Wolters Kluwer business, Warszawa 2012, s. 182]

 

Warto przy tym pamiętać, że nieprzepartym dążeniu do zgłębiania wiedzy o naturze człowieka jako takiego, metody naukowe nie należą do wyłącznych. Abraham P. Sperling wymienia cztery grupy źródeł wiedzy o człowieku. Grupę pierwszą stanowią przysłowia, mity i uogólnienia, drugą - literatura i sztuka, trzecią - osobiste doświadczenie, a dopiero czwartą - nauka [A. P. Sperling, Psychologia, Zysk i S-ka, Wydawnictwo s.c. Poznań, s. 16-7].

 

Przywołana tu systematyka z uwagi na tytuł z dwóch przynajmniej powodów nie jest przypadkowa. Powód pierwszy nawiązuje do doświadczenia osobistego każdego chyba profesjonalisty w działalności śledczej, drugi do tego, co stanowi jeden z wielu sposobów rozumienia pojęcia sztuki, czyli posiadania specjalnych umiejętności, biegłości w wykonywaniu czegoś, co jest możliwe do opanowania, ale wymaga talentu i pracy, a w rezultacie prowadzi do kunsztu i mistrzostwa w danej dziedzinie ludzkiej działalności.

 

Jakkolwiek więc aplikant prokuratorski w czasie przygotowania zawodowego przestrzegany jest przed uproszczeniami w wartościowaniu osobowych źródeł dowodowych, po kilku latach intensywnej praktyki śledczej uświadamia sobie jak wiele intuicyjnie postawionych ocen podczas pierwszego kontaktu wzrokowego ze świadkami czy podejrzanymi potwierdziło się po zgromadzeniu pełniejszego i weryfikowalnego materiału dotyczącego tych osób. Należy zakładać, że takie same odczucia nie są obce wielu sędziom czy policjantom.

 

Sprawa zaciekawia jeszcze bardziej, gdy zapoznany się ze współczesnymi badaniami naukowymi na temat zależności pomiędzy wyglądem twarzy człowieka a zjawiskiem przestępczości.

 

Z badań tych wynika przede wszystkim, że stereotypy zachodzenia takich zależności rzeczywiście istnieją i że są one akceptowane powszechnie. Naukowcy potwierdzili też, że opuszczający zakład karny więźniowie, którym dla poprawy wyglądu twarzy przeprowadzono udaną operację plastyczną, rzadziej stają się recydywistami niż skazani bez takiej korekty. Co gorsze, atrakcyjna twarz oskarżonego zdaje się sprawiać, że sędziowie zdają się bardziej mu wierzyć niż oskarżonym o wyglądzie nieatrakcyjnym [R. Bull i S. McAlpine, Wygląd twarzy a przestępczość /w/ Prawo i psychologia. Wiarygodność zeznań i materiału dowodowego, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2003 s. 97].

 

Zadziwiające przy tym są wskazane w tym samym źródle wyniki niektórych doświadczeń. Odsyłając bliżej zainteresowanych do bardziej specjalistycznej lektury, wystarczy tu tylko zaznaczyć, że osoby proszone o podanie rodzaju przestępstwa przypisywanego osobie, której twarz okazano im na fotografii zaskakująco często udzielały trafnej odpowiedzi. W każdym razie znacznie częściej niż wynikałoby to z przypadku. Inne eksperymenty wykazały dużą zgodność wskazywania przez różnych ludzi tych samych twarzy, jako twarzy uzbrojonego rabusia, seryjnego zabójcy, gwałciciela, duchownego czy lekarza [R. Bull i S. McAlpine, op. cit. s.81].

 

Piszącemu te słowa przytrafiło się kiedyś podczas pobytu za granicą zza szyby jadącego samochodu wskazać na jednego z przechodniów, jako typowego prokuratora.

 

Współtowarzysze podróży potraktowali to spostrzeżenie w kategorii żartu, ale tylko do czasu, gdy po dojechaniu do poszukiwanego miejsca konferencji rozpoznali wśród jej uczestników owego przechodnia. Okazało się, że był ... prokuratorem.

 

W latach 70-tych i 80-tych XX w. do prokuratury zgłaszały się stosunkowo często kobiety o charakterystycznym wyrazie twarzy, który w odróżnieniu od innych petentów tego urzędu dałoby się określić, jako maska porzuconej żony. Znamionowała ją swoista mieszanka smutku, złości czy zaciętości. Bez ryzyka większego błędu prokurator mógł założyć, że przedmiotem rozmowy będzie skarga na postępowanie męża i gotowość zeznawania o wszystkim, co mogłoby go pogrążyć. Od tego czasu sporo się w obyczajności społecznej zmieniło i syndrom ten obecnie przestaje już chyba funkcjonować.

 

Długa i niezwykle ciekawa była droga kształtowania się poglądów na temat zależności pomiędzy wyglądem zewnętrznym twarzy, a określonymi cechami psychiki. Jak podaje Paweł Horoszowski, związku takiego jednoznacznie dopatrywali się w XVIII i XIX wieku fizjonomiści na czele z Lavaterem [P. Horoszowski, Kryminologia, PWN, W-wa 1965 s. 147]. Jakkolwiek P. Horoszowski bezpośrednio do poglądów fizjonomistów nie odnosi się, z oceny współczesnych mu teorii kryminologicznych pośrednio można wyciągnąć wniosek, że zalicza je do spekulatywnych i jaskrawo naiwnych.

 

Z kolei, Włodzimierz Gutekunst ostrzegając, że wnioski z obserwacji wyglądu zewnętrznego osoby przesłuchiwanej często bywają zawodne, nie przekreśla ich znaczenia, a nawet zaleca, żeby kryminalistycy umieli przeprowadzać obserwację wyglądu człowieka i znać zasady wysnuwania z niego wniosków [Wł. Gutekunst, Kryminalistyka. Zarys systematycznego wykładu, Wydawnictwo Prawnicze, W-wa 1965 s. 157].

 

Ewa Gruza w monografii poświeconej kryminalistycznej problematyce oceny wiarygodności zeznań świadków w procesie karnym zauważa, że już w latach 30-tych XX w. Sąd Najwyższy nie stronił od ustosunkowania się efektu pierwszego wrażenia, jakie świadek wywołuje na składzie orzekającym. W jednym z wyroków stwierdzono, że podstawą przekonania sędziowskiego co do wiarygodności świadka są doznania i wrażenia z przebiegu przesłuchania [więcej: E. Gruza, Ocena wiarygodności zeznań świadków w procesie karnym. Problematyka kryminalistyczna, Kantor Wydawniczy Zakamycze 2003 s. 258]. Wg tej samej Autorki, do tuszowania kłamstw najczęściej wykorzystywana jest twarz, a na znaczenie wyglądu i mimiki twarzy uwagę zwracano już od dawna. Dowodem tego jest m.in. publikacja przez W. Pyffello pracy pt. Twarz - zwierciadło duszy, czy przytoczony w innym opracowaniu opis twarzy oszusta, jako bladej, o wyrazie zazwyczaj dobrodusznym, wydatnych policzkach i wymuszonych ruchach.

 

Doceniając znaczenie "języka ciała", E. Gruza zdecydowanie konkluduje, że nie może ona zastępować rzetelnej oceny wypowiedzi świadka i nie może stanowić ani jedynego ani głównego kryterium ich wiarygodności [E. Gruza, op. cit. s. 260]

 

Wg współczesnych kryteriów znaczące zredukowanie marginesu błędnych wniosków byłoby możliwe, gdyby oceniający innych ludzi pracownicy organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości dysponowali na co dzień umiejętnościami porównywalnymi z tymi, jakie stwarzają psychologiczne techniki badawcze. Stosowne przez biegłych psychologów współczesne narzędzia pomiarowe w postaci testów powinny wykorzystywać metody, które są przede wszystkim trafne, ale także rzetelne, standaryzowane, znormalizowane i obiektywne. Jednak współcześnie żaden ze znanych na świecie testów nie pozwala na diagnozowanie osobowości człowieka na podstawie wyglądu jego twarzy i reszty ciała.

 

Szybkie opracowanie i wdrożenie metod fizjonomiki śledczej do praktyki ścigania i wymiaru sprawiedliwości w dającym się przewidzieć czasie nie wydaje się możliwe. Pozostaje więc uważna obserwacja tego wszystkiego, co dzieje się w psychologii eksperymentalnej i ostrożne, a przede wszystkim krytyczne wyprowadzanie wniosków z własnych obserwacji osób, które przyszło spotkać na drodze zawodowej czy też prywatnej.

 

Wypada zgodzić się z poglądami, że niektóre cechy fizyczne człowieka są wskaźnikami jego właściwości psychicznych. Niekiedy też, przy dużym doświadczeniu zawodowym i życiowym reguły fizjonomiki mogą być źródłem pewnej, ale jednak ograniczonej wiedzy o człowieku. Nie wolno przede wszystkim polegać tylko na "pierwszym wrażeniu" bez weryfikowania tego wrażenia danymi z innych źródeł, gdyż pochopne wnioski mogą okazać się bardzo zwodnicze. Zamiast trafnej diagnozy staniemy się ofiarą własnych uprzedzeń i stereotypów.

 

Jak uczy życiowe doświadczenie, oceniane przez nas osoby okazać się mogą kimś zupełnie innymi, niż sądziliśmy. Może właśnie dlatego, że fizjonomika ciągle jeszcze jest bardziej sztuką niż nauką, a poglądy dopatrujące się prostych związków pomiędzy obrazem naszej twarzy, a skłonnościami, którym gotowi jesteśmy ulegać, lokują się gdzieś pomiędzy mitami i rzeczywistością?

 

Jan WOJTASIK

Poprzednia aktualizacja:
2011-01-24
Ostatnia aktualizacja:
2015-02-10